Nasza podróż po Laponii nadal trwa. Byliśmy już w Narviku, Alta i zdobylismy Nordkapp. Podczas naszej podróży cały czas towarzyszy nam zorza polarna, niskie temperatury (rokord do tej pory to -32,5 stopnia C!). Dzisiaj dojedziemy do Rovaniemi, a jutro mamy spotkanie ze Świętym Mikołajem. Przekażemy Wasze listy, które cały czas wieziemy ze sobą.

Piszemy listy do Świętego Mikołaja 1

Poniżej zamieszczamy pełną relację z naszej trasy, którą również możecie śledzić na stronie:

www.mageroya.pl.

Na tej stronie znajdziecie również galerię zdjęć z trasy!

TRAILS TO NORDKAPP 2018

26.01.2018

Prolog

Bytów - Gdańsk

Pierwszy dzień podróży. Jeszcze bez samochodu. Musimy się dostać do Finlandii. Tam gdzie jest prawdziwa zima… startujemy w trasę, najpierw zaczynamy od podrózy autobusem. Tak, tak, PKS zawozi nas do Kartuz. Czekamy na autobus na przystanku, objuczeni bagażami. Dwie walizki, 4 torby… ale wszystko spakowane tak jak powinno byćJ Jest szaro I ponuro. Ciemne chmury, temperatura plus 5 stopni I siąpi deszcz. Mokro, w powietrzu czuć wilgoś. Taka zima jest tego roku, przynajmniej tu, na północy kraju. Najbrzydsza jaką pamiętam. Wolę już te minus 5 stopni I śnieg. No, ale pogody nie zmienimy… przyjeżdża nasz autobus. Ruszamy. Półtorej godziny jazdy. Małe miejscowości, droga kręta, prowadzi wśród jezior i lasów.

No własnie, lasy… po nawałnicy, która przeszła przez Polskę w wakacje lasy w wielu miejscach wyglądają koszmarnie. Jakby przez nie przeszła fala uderzeniowa, aż starch pomyśleć co by mogło byc przyczyna takiej klęski… Drzewa powyrywane z korzeniami, leżą w nieładzie. Połamane gałezie. Jeszcze człowiek nie zdążył tego wszystkiego ogarnąc, uporządkować… widze jak jedno z drzew “wisi” na koronach innych, zupełnie jakby ktoś je tam wrzucił, kilka metrów nad ziemią… a w mediach cisza… tylko od czasu do czasu pokażą jakiś urywek, kilka sekund filmu, kilka zdjęć… robi się coraz ciemniej, mgła zakrywa rumowiska z pniami drzew. Pojawiają sie oświetlone domy, tak swiątecznie, zimowo… zupełnie nie pasują do tego ponurego krajobrazu. Dojeżdżamy do Kartuz.

Tu czeka nas przesiadka do… kolejki SKM. Mamy pół godziny do odjazdu, ostatnie drobne zakupy. Idziemy na peron, przyjeżdża kolejka, wysiadają ludzie. Tłumy… a my wisadamy I podrózujemy jeszcze pół godziny. Na lotnisko, a własciwie do hotelu tuż przy terminalu lotniska. Teraz krótki spacer. Tu też jest mokro, wilgotno, chodniki pokryte piachem, czasem brudnym śniegiem. Idziemy do hotelu, bo to naprawdę blisko. Meldujemy się I czas na nocleg. Jutro lecimy do Turku…

 A02 Logo Trails to Nordkapp 2018 A03 Mapa Trails to Nordkapp 2018 wersja 2

1 Etap

Turku – Seinajoki

304 km

Pierwszy etap zaczyna się w Turku. Na samym południu Finlandii. Najpierw musimy się tam dostać. Z hotelu przy lotnisku w Gdańsku mamy zaledwie kilka minut spacer do terminalu. Po śniadaniu pakujemy bagaż I ruszamy na lotnisko. Pogoda nie zmieniła się od wczoraj. Mokro, błoto I piach skrzypiący pod butami, to zamiast śniegu. Musimy poczekac na początek odprawy bagażowej. Nie trwa to długo. Nadajemy bagaż a i teraz, po kontroli I przejściu “na drugą stronę” możemy spokojnie czekać na nasz lot. Wszystko odbywa się zgodnie z planem. Wsiadamy do samolotu I lecimy, nieco ponad godzinę do Turku… Nad Bałtykiem chmury, ale w pewnej chwili udaje się zobaczyć taflę morza, a na niej płynące statki. Lecimy niedaleko Gotlandii.

No I jesteśmy w Turku. Szybko odbieramy bagaż I idziemy po nasz samochód. Biała Skoda. Na razie to jedyny biały kolor, bo śniegu w Turku, podobnie jak u nas w kraju… nie ma. Za to pada deszcz. Pskudna pogoda… pakujemy bagaż do samochodu, instalujemy naszą aparaturę pomiarową, uzupełniamy wpisy w naszym Dzienniku Pokładowym – tak, tak, jest taki dziennik. Prowadzimy go na każdej naszej wyprawie! Wszysko jest tam dokładnie opisane, każdy kilometr naszej podrózy, wiec trzeba zachować regularność wpisów! No I możemy wreszcie ruszać w drogę. Pada deszcz… ot taka zima w tym roku. Temperatura około 1 – 2 stopnie, ale powyżej zera. Zamiast śniegu na drodze piach, przesypuje się w nadkolach. Opony z kolcami, które ma nasz samochód słychać bardzo wyraźnie na podczas jazdy. Jedziemy na nocleg do Seinajoki. To 300 kilometrów drogi, którą pokonujemy robiąc dwa postoje. Na obiad I oczywiście kawę z ciastkiem! J Pogoda zaczyna się zmieniać. Z plus 2 zrobiło się minus 3 stopnie. A po drodze gołoledź. Pada deszcz, śnieg, tak na zmianę. Ciemne, szare chmury wydają się wisieć tuż nad samochodem. Ponuro… no ale każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, więc te pierwsze kilometry w kierunku Koła Polarnego musimy pokonać. Dojeżdżamy do Seinajoki. Hotel w samym centrum miasta. Po rozpakowaniu bagażu jeszcze jest chwila na spacer po mieście. Mamy początek zimy na naszej trasie… jest biało, choć sniegu jeszcze zbyt dużo nie ma…

2 Etap

Seinajoki – Kalix

542 km

Dzisiaj drugi etap podróży. Wyruszamy na trasę z naszego hotelu w centrum Seinajoki. Zima, śnieg spadł w Seinajoki dosyć dawno, widać, że jest zmrożony, brudny, ale jednak mróz trzyma. Rano mamy minus 4 stopnie. Pakujemy samochód I ruszamy w trasę. Droga niewiele rózni się od tej z dnia wczorajszego, no może poza pogodą. Przestał padać descz. Mamy mróz. Cały czas około 3 - 4 stopnie poniżej zera. Jest sucho, bez wiatru, każde wyjście na zewnątrz na postoju daje złudne odczucie… ciepła. Pokonujemy kolejne kilometry. Lasy I droga, małe wioski, a własciwie pojedyńcze gospodarstwa rolne. Płasko jak na stole… jedziemy wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a wlasciwie zbliżamy się do niego. Pierwszy postój jest dosyć nietypowy.

Odwiedzamy wesołe miasteczko, które nagle pokazało się wśród lasów. Wokół, poza kilkoma domami nie ma nic.. A wesołe miasteczko jest ogromne. I zamknięte. Przejeżdzamy wsród nieruchomej machinerii. Wygląda to dosyć niesamowicie. Już mamy wyjeżdżać w dalszą trasę, ale postanawiamy odwiedzić budynek, który wygląda na kompleks restauracji I sklepów. Jest czynny. W środku kompletne zaskoczenie. Mamy okazję spotkać się oko w oko z agentem 007, a właściwie jednym z jego pojazdów… podwodnym Lotusem Espritem! Taka okazja skończyła się postojem na kawę I coś słodkiego…

Czas w dorgę. Naszą “naziemną” Skodą. Znowu lasy, gospodarstwa rolne I pustkowia. Kierujemy się w stronę Oulu. Po drodze taknowanie samochodu, spotkanie z młodzieża szkolną i… dziwnym bałwanem – takim z e śniegu. Potem postój na obiad w jedynej na tym odcinku restauracji. Czas na wizytę w Kemi. Mieście, które słynie z Pałacu Lodowego, którry powstaje tu każdej zimy. Podjeżdżamy nad nasze Morze Bałtyckie I zwiedzamy to co zostało wybudowane w tym roku. Z akażdym razem jest inny, ale w tym roku zupełnie nie przypomina poprzednich wersji! Robimy pamiątkowe zdjęcia I czas w drogę.

Do hotelu zostało jeszcze troche jazdy. Najpierw przekraczamy granicę w Torni/Haparanda, a potem przejazd przez Szwecję do Kalix na nocleg. Jesteśmy na samej północy naszego Morza Bałtyckeigo, a jednocześnie przy południowym krańcu Laponii…

Temperatura spada do minus 11 stopni.

3 Etap

Kalix – Narvik

511 km

Dzisiaj długi etap. Przejechaliśmy w poprzek cały Półwysep Skandynawski... jesteśmy w Narviku. Jutro cały dzień poświęcamy na Narvik i okolice. Dzisiejsza trasa to -25,5 stopni C, jak na razie rekord. Spotkanie z reniferami, nieziemska sceneria i jeszcze kilka innych atrakcji, m.in spotkanie lodowej ciężarówki:) ale o tym napiszemy jutro w relacji. Teraz czas na odpoczynek... W Narviku ciepło, minus 5 stopni...

Tyle wczoraj wieczorem napisałem, bop o takiej jeździe trzeba było zwyczajnie odpocząć…

Z Kalix wyjechaliśmy po spacerze po miasteczku. Miasto połozone prawie nad Bałtykiem, a waściwie jego połnocną częscią, którą jest Zatoka Botnicka wydaje się być miejscem idealnym do takiego noclegu. Hotele, restauracje i kafeterie, czego więcej potrzebaJ Czujemy też wyraźnie, że jesteśmy na południowym krańcu Laponii. W hotelu, przy śniadaniu słychać z głośników muzykę lapońską… Tak, w tym miejscu, na północy wybrzeża naszego morza można równiez znalexć skrawek Laponii. Poza tym to również dawna kraina Wikingów, o czym świadczy choćby wystrój hotelu…

Temperatutra rano -9,5 stopnia, w samochodzie -8,1… a w nocy było -11,7. Zimno, ale ma być jeszcze zimniej. Pakujemy się I ruszamy. Najpierw tankowanie a następnie wyjazd wzdłuż północnego wbrzeża Bałtyku. Droga najpierw prowadzie w kierunku… Sztokholmu. No, ale nie mamy zamiaru tam jechać. Po kilkudziesięciu kilometrach skręcamy w kierunku szwedzkiego interioru. Teraz zacznie się podróż przez pustkowia. Szwedzka część Laponii to przede wszystkim znane dwa miasta: Gallivare I Kiruna. Lasy, lasy I lasy. Tajga pokryta śniegiem. Droga wije się przez białe, pokryte szadzią drzewa. Ruch jest całkiem spory, jak by nie było trasa E10 zbudowana została z myslą o komunikacji między Szwecją I Norwegią. Kończy swój bieg na Lofotach. Temperatura zaczyna szybko spadać, jest minus 12, a za kilkanaście minut -14… tak przez jakis czas. Dobra widoczność nagle zostaje zakłocona, dojeżdzamy do tumanów śniegu, które wzbija jadąca przed name ciężarówka, a własciwie cysterna z przyczepą. Spowalnia naszą jazdę, ale nie mamy zamiaru wyprzedzać. To skrajnie niebezpieczne, widoczność tuż za ciężarówjką spade dom zera, a na domiar tego mijamu się jeszcze z cieżarówkami jadącymi z przeciwa, Za name tworzys ię konwój samochodów, wszyscy cierpliwie jadą za cysterną. Za kilkadziesiąt kilometrów sytuacja się wyjaśnia, cysterna skręca w boczną drogę, które prowadzi do Finlandii. A my zbliżamy się do Koła Polarnego. To miejsce szczególne na trasie. Przekraczamy astronomiczną granicę Arktyki. Jednak w Szwecji Koło Polarne, to zaledwie parking z krótkim opisem i… zamknięta restauracja. Czyli poza wsakzaniem GPS I pamiątkowymi zdjęciami w tym miejscu nie ma co więcej tu szukać. Jedziemy dalej. Postój na kawę robimy przy najbliższej okazji.

Droga dalej jest taka sama, tylko temperature inna, -17… robi się jescze bardziej biało, świeży śnieg pokrywa drzewa. Nagle na drodze coś się pojawia. Mówię Basi, żeby robiła zdjęcia. Robi, ale jeszcze nie wie co to jest. Jakby dwa kamienie? Nie… to renifery! Stoja na środku drogi bez ruchu! Patrzą się na nasz samochód. Zatrzymuje się przed nimi. Jeden metr od pyska renifera. Jeden ucieka, a drugi wyraźnie zainteresowany name podchodzi do samochodu I zaczyna… lizać zderzak pokryty śniegiem!. Basia robi zdjęcia, Mija nas van, który ostrożnie omija barykadę zastawioną przez renifery. Ruszamy dalej, po drodze mijamy jeszcze jednego renifera, który stoi tuż przy drodze… Robis ie coraz zimniej. Mamy kolejne rekordy -20, -21 -21,5… Zaczynamy szukac jakieść restauracji na obiad. Na tym pustkowiu to nie takie proste. Jesteśmy co prawda w okolicach Gallivare, ale to miasto specjalnie nas nie interuje. Jedziemy dalej w kierunku Kiruny. Po drodze w małej osadzie w górach zatrzymujemy się w kafeterii. Jest czynna, sami miejscowi I my… Mamy swój obiad. Miiejsce bardzo “stylowe”, a w dodatku za oknem zachód słońca, gwiazdy I biała szadź na drzewach… Po postoju ruszamy do Kiruny. Zatrzymujemy się na spacer po centrum miasta. Najciekawsze miejsce to budowle z lodu: zjeżdżalnia lodowa I labirynt… Poza tym oczywiście kopalnia, a wląściwie instalacje z nią związane które od kilkudziesiuęciu kilometrów pomiędzy Gallivare I Kiruna można zauważyć. W nocy wyglądaja jeszcze bardziej niesamowicie.

Jedziemy dalej, do granicy z Norwegią. Linia kolejowa jest czasem widoczna po naszej lewej stronie. Poza tym to odludzie. Noc, śnieg, mróz… temperatura, którą zanotowaliśmy na trasie to minus 25,5 stopnia, tuŻ przez Kiruną, ale dalej utrzymuje się poniżej minus 20… Ma być cieplej, w Narviku. Dojeżdzamy do Riksgransen, to osada przy granicy z Norwegią. Dla nasz miejsce historyczne. Hotel, który odwiedzałem z grupami – podjeżdżamy na zdjęcia. Potem przejście graniczne. Przejeżdzamy do Norwegii. Ale co to? Po prawej na parking stoi ciężarówka jak z horrroru. Cała pokryta lodem. Właxciwie jest to sam ciągnik siodłowy, ale wygląda jak by ktoś go porzycił w czasie jakiegoś kataklizmu. Robię zdjęcia. No I teraz już ostatnie 45 kilometrów do Narviku. W dół, zjeżdzamy z ponad 500 m.n.p.m. Jest coraz cieplej I bardzo slisko. Droga pełna zakrętów. Na trasie mijamu zaledwie kilka samochodów jadących w przeciwnym kierunku. Wreszcie pojawia się Narvik. Piękna panorama miasta z dwoma mostami, przy czym jeden w budowie… Jedziemy już główna drogą, do naszego hotelu… Jesteśmy na miejscu. Czas na odpoczynek… Jutro cały dzień w Narviku.

Narvik

137 km

Cały dzień poświęcony jest na Narvik. Oczywiście ma to związek z naszym postanowieniem. Chcemy uczcić 100 lecie odzyskania niepodległości przez Polskę odwiedzając miejsca związane z Polską I Polakami za Kołem Polarnym. Jednym z takich miejsc jest oczywiście Narvik. Tu w czasie II Wojny Światowej Polacy walczyli o wolność Polski i Norwegii. My zatrzymaliśmy się na dwie noce w Narviku, ponieważ mamy zamiar odwiedzić te miejsca w ktorych walczyli Polacy, odwiedzić cmentarze z polskimi mogiłami, a także Gromsplass.

Zaczynamy jednak od Muzeum poświęconemy u II Wojnie Światowej w Narviku. Idziemy na spacer z naszego hotelu (nocujemy w centrum miasta). Ślisko, a ulice to same podjazdy I zjazdy. Łatwiej by było samochodem, no ale udaje się w całości dotrzeć na miejsce.

Muzeum zmieniło lokalizację. Na przeciwległej stronie placu z centrum miasta powstał nowy kompleks, który mieści kilka instytucji. Jedną z nich jest wspomniane museum. Wchodzimy do środka, ogromny, nowoczesny gmach: informacja turystyczna, biblioteka, I jeszcze kilka innych instytucji. Jest I museum. Wchodzimy do środka, ale to nie tak od razu… najpierw zostaliśmy zaproszeni do… udzielenia wywiadu do jednego z norweskich magazynów! Umawiamy się na rozmowę po zwiedzaniu muzeum.

Muzeum w nowej odsłonie jest zupełnie inne od tego poprzedniego… Zwiedzamy, eksponaty są niby te same, ale jest ich jakby mniej… Zdecydowanie mniej… Nie ma tych dla nas najważniejszych. Nic o Polakach, którzy tu walczyli! Jest to bardzo przykre… zwłaszcza, że dobrze pamiętamy ekspozycję ze “starego” muzuem. Tam na każdym kroku można było zauważyć udział Polaków w Narviku. Nawet opisy ekspozycji można było znaleźć po polsku. Tu tego nie ma…

Po zwiedzaniu wspomniane spotkanie I wywiad. Opowiadamy o odczuciach związanych ze zwiedzaniem museum – oczywiście zwracamy uwagę na brak informacji o Polakach. Opowiadamy o swoich wyprawach, powodach odwiedzin Narviku na naszej trasie. Uczestniczymy również w specjalnej sesji zdjeciowej, oczywiście związanej z tym wywiadem.

Po spotkaniu w Muzeum dalsza część naszych planów. Odwiedzamy Cmentarz w Hakvik, a także miejsca gdzie walczyli Polacy. Objeżdżamy okolice: Skjomen, Ballangen, Beisfjord.

Wieczorem jescze dodatkowy objazd Narviku z odwiedzeniem kilku punktów widokowych z panorama miasta…

Jutro czas na dalszą podróż na Północ…

4 Etap

Narvik – Storslett

354 km

Wydaje się niezbyt długi. Etap z Narviku do Storslett. Ale na północy Norwegii, zima trzeba przewidywać wszystkie możliwości. Załamanie pogody również. Za Narvikiem mamy podjazd I drogę przeciętą kilkoma szlabanami, które w każdej chwili mogą być zamknięte. Poza tym na tej trasie jest co oglądać… Najpierw jednak jeszcze czAs na Narvik. Odwiedzamy Pomnik Marynazry Okrętu Grom. Zapalamy świczki. Byliśmy tu wczoraj wieczorem, ale było zbyt ciemno, żeby pochodzić po okolicy I zrobić pamiatkowe zdjęcia. Teraz mamy chwilę czasu własnie na to. Niewiele się tu zmieniło od mojej pierwszej wizyty w 1997 roku. Zmieniały się napisy na pomniku, ale On, czyli Pomnik jest taki jaki był… Niedalego jest miejsce, gdzie zatonał Grom… Po wizycie pod pomnikiem przejeżdzamy na “drugi” Cmentarz, na którym są mogiły Polskich Żołnierzy. Zapalamy świeczki. Tyle możemy zrobić.

Ruszamy w trasę, najpierw przejeżdżamy tuż obok nowego mostu, który wkrótce zostanie oddany do użytku. Razem z nowym tunelem. Dojeżdżamy do Bjerkvik, miasteczka na rozstaju dróg. Nasza prowadzi na Nordkapp. Chwila na zdjęcia, bot u również walczyli Polacy w czasei II Wojny Światowej. Jedziemy dalej. Kolejny postój to wodospad. Latem jest to wodospad, bardzo malowniczy. Ale zimą cały zamarza. Próbujemy tam podejść. Nie daje się, zaspy mają ponad metr wysokości. Kilka razy wpadamy w głęboki snieg. Ale przejscie I tak jest bardzo ciekawe…J

Kilka zdjęć I odwrót do samochodu. Jedziemy w kierunku Setermoen. Tu chwila postoju w bardzo stylowej kafeterii. Kawa z ciastkiemJ

Dalej droga prowadzi przez Bardufoss. My jednak zjeżdżamy z głownej drogi, żeby zobaczyć kolejny wodospad, a własciwie lodospad. Cały dzień temperature oscyluje wokół minus 10 stopni. Kilka razy były jednak wyjątki. W dolinach przez które przejeżdzaliśmy temperature spadała do minus 16,5 stopnia. Teraz na bocznej, pustej drodzie znowu zaczyna spadać. Jest -20, za chwilę -22… Zjeżdzamy na jeszcze “bardziej boczną drogę”… Mamy -25,5 stopnia! Wyrównany record z trasy (choć faktycznie w Szwecji dwa dni temu było -25,8)… Jest biało. Białe drzewa, biała droga, białe chmury I gory… Teraz musimy wrócic na drogę E6. To nie jest takie proste. Trzeba przejechac kilkadziesiąt kilometrów zanim głowny szlak znowu się pojawi. Zaczyna zmierzchać. Niebieski, charakterystyczny kolor pokrywa wszystko co do tej pory było białe… Wreszcie docieramy do E6 I nad fiord Lyngen. Jeden z najładniejszych w Norwegii. Jedziemy jego wybrzeżem. Droga wije się na skalnej półce. Po drógiej stronie fiordu widac światła Lyngseidet, małej miejscowości z przystania promową. Roboty drogowe. Buduja koeljny tunel. Ale my zaczynamy zwracać uwagę na rozświetlone niebo. Towarzyszy nam zorza polarna. Pokonujemy kolejne zakręty, dwa tunele I znowu roboty drogowe. Tym razem czekamy na przejazd. Droga jest rozbudowywana, tak, żeby jeździło się bezpieczniej. Ostatnie kilometry przed naszym hotelem to potęzny podjazd. Musimy go pokonać, chć I tu powstaje tunel, który niedługo “wyprostuje” drogę na północ… Dojeżdżamy do hotelu. Nad fjordem, przy pełni księżyca… mamy widok na miasteczko Storslett I fiord…

Jutro czeka nast dorga do Alta.

5 Etap

Storslett – Alta

195 km

Nie jest to długi dystans do pokonania. Po śniadaniu I krótkim spacerze po okolicy wyruszamy w trasę. Nie musimy się zbytnio spieszyć. Jest godzina 12:00. Pogoda na szczeście się ustaliła. Bez wiatru, piekne słońce I temperature w okolicach -10 stopni. Wyjeżdżając ze Storslett zwracam uwagę na informację najważniejszą dla całego etapu w dniu dzisiejszym. Kvaenangenfjellet jest przejezdny. To docinek drogi E6 przebiegający nad fiordem Kvaenangen. Latem z przepięknym widokiem na fiord. Zimą to przede wszystkim podjazd po lodzie, czasem zdarzają się na tym odcinku konwoje. Tym razem możemy jechać. Piękna pogoda, słońce I całkowity brak wiatru. Zatrzymujemy się na samym sczycie podjazdu. Dwa lata temu było to niemożliwe, zw względu na pogoed, a teraz mozemy zrobić nawet spacer. Jest biało, bardzo biało. Idziemy wzdłuż drogi E6, którą co chwila przejeżdza jakiś samochód, a po naszej prawej stronie jest droga dla skuterów śnieżnych. Na tym odcinku jest tak dużo śniegu, że nawet skutery śnieżne mają odsnieżony szlak! Czas wracać do samochodu I dalej w drogę. Był podjazd jest I zjazd. Z 401 m.n.p.m nad sam brzeg fiordu. Teraz celem jest 70 równoleżnik. Dzisiaj go przekroczymy. Ale zanim to nastąpi najpier krótki postój kawowy. Po postoju jedziemy nad Langfjorden, to poczatek dojazdu do Alta. Ale my jeszcze zjeżdżamy na chwilę w boczną drogę widokową. Po zrobieniu kilku zdjęć kontynujemy jazdę trasą E6. Na tym odcinku od kilku lat są budowane kolejne tunele, które ułatwią dojazd do Alta. Zachód słońca nad Langfjordem to niesamowite kolory. Szmaragdowe morze, niebieskie zbocza gór I karminowe niebo… Tak wygląda sceneria wokół nas. Jedziemy z tunelu do tunelu. Potem jeszcze jeden most przez Kafjord, który prowadzi do jeszcze jednego tunelu I powoli pojawia się panorama miasta Alta. Tu mamy kolejny nocleg. Nie tylko nocleg, będą również spotkania. Ale to wieczorem…

Alta

16 km

Jesteśmy już w hotelu. Samochód rozpakowany, mamy czas na napisanie relacji z ostatniego etapu, wypicie kawy. Ale ten dzień jeszcze się nie kończy. Alta, a wcześniej Hammerfest to miasta na samej północy Europy i Świata. Przyjeżdzam tu od 1997 roku, I od wielu lat, najpierw w Hammerfest spotykałem się z Polskim Księdzem, który pełni swoja posługę tu, na samej północy. Do Hammerfestu przyjeżdżałem z turystyami, którzy ciekawi świata chcieli zobaczyć ten skrawek Norwegii, a jednocześnie spotkać się z Księdzem Wojciechem. Dwa lata temu odziedziliśmy Księdza w czasie naszej zimowej wyprawy w Alta. Było to, jak wszystkie poprzednie, bardzo miłe mi interesujące spotkanie. W zeszłym roku z powodu burzy śnieżnej nie było możliwe dotarcie do Alta. Teraz tak. Jesteśmy. Uczestniczymy w nabożeństwie, a potem mamy miłe spotkanie przy kawie I ciastkach. Opowiadamy I słuchamy. W Alta buduje się nowy Kościół. Ksiądz dokłada starań, a my widzimy efekty I mamy mamy nadzieję, że neidługo będziemy zobaczyć wybudowaną świątynię. Po spotkaniu wracamy do naszego hotelu. Jest zimno, bardzo zimno. Alta przywitała nas polarnymi mrozami… żegnamy się z Księdzem Wojciechem I wracamy do samochodu. -19 stopni na termometrze. Dojeżdżamy do hotelu, nad Alta jest zorza polarna…

To był niezwykły wieczór…

6 Etap

Alta – Honningsvag

218 km

Dzisiaj ruszamy na Nordkapp. Oczywiście to tylko kolejny etap naszej podróży, bo Nordkapp zaczyna się już w domu, podczas planowania wyprawy. Najpierw pakowanie bagaży. Po kolei. Jest przeraźliwie zimno. W nocy było -21.2, ale woda od fiordu nadaje powietrzu dużo wilgoci. Przy śniadaniu mogliśmy obserwować gotujące się morze, w dodatku przy zachodzie księżyca. Widok niezapomniany, ale teraz trzeba ruszac w drogę. Samochód odpala I jedziemy zatankować paliwo. Tu zawsze trzeba być przygotowanym na konwoje, zmiany trasy, postoje. Odcinek z Alta do Skaidi to około 90 km jazdy przez Sennalandet – tereny niemal bezludne, dzikie. Wyjeżdżamy z miasta. Ten wyjazd jest wyjątkowo długi, ponieważ Alta leży nad samom brzegiem fiordy I jako miasto rozciąga się na prawie 20 km! Wspinaczka pod górę. Temperatura zaczyna się zmieniać, raz rośnie, raz maleje, ale cały czas wskazania zmierzają zdecydfowanie poniżej -20… Wyjeżdżamy na pustrkowie. Tundra, śnieg I droga, nic więcej. -25 stopni, jedziemy, zatrzymujemy się na zdjhęcia, znowu ruszamy. W pewnym momencie termometr wskazuje -26 stopni. Rekord. Nie trwa to długo… za jakiś czas temperature spade do -28,8. Zimniej już dzisiaj nie będzie… to absolutny record naszej wyprawy. Jak narazie. Dojeżdżamy do Skaidi. Czas na kawę. Wioska 90 ok od Alta I 60 km od Hammerfest, niecałe 30 km od Porsangerfjordu do którego za chwile  dojedziemy. Po psostoju na kawę pokonujemy ten odcinek. Na granicy Arktyki. Po prawej stronie drogi lasotundra, a po lewej tundra. Olderfjord to kolejna mała osada nad fjiordem. Teraz nasza trasa będzie prowadziła już nad brzegiem fiordu., Do samego Honningsvag. Pokonujemy zakręty, podjazdy, tunele, aż wreszcie pojawia się ten największy. Nordkapptunellen. Prawie 7 km długości I 212 m pod pozomem morza. Jedziemy. Wjeżdżamy an wyspę Mageroya I dojeżdżamy do naszego noclegu w Honningsvag. Tu będziemy spać, ale to dopiero wieczorem. Teraz czeka nas jeszcze najważniejsza rzecz – wjazd na Nordkapp!

Nordkapp

82 km

Nordkapp zdobyty! Wjechaliśmy w konwoju – w nocnym konwoju na Nordkapp! W Towarzystwie zorzy polarnej! To podsumowanie Basi I moich podróży na “Koniec Europy”.

Basia: jeździ na Nordkapp od 2003 roku, a w zimowych wyprawach uczestniczy od 2011. Byłą na Nordkapp`ie w sumie 10 razy, to był 11 wjazd! (z tego 8 zimą!!!)

Ja – jeżdże na Nordkapp od 1997 roku. Bez przerwy, czyli byłem na Nordkapp od 1997 roku niemprzerwanie KAŻDEGO sezonu!

W zeszłym roku obchodziłem rocznicę – 20 lecia podróży na Nordkapp.

Teraz jest to mój 90 wjazd na Nordkapp!, a także 10 zimą…

Do tego dnia spędziłem na trasie na Nordkapp 1078 dni.

Trails to Nordkapp 2018 jest naszą X Edycją – jubileuszową – zimowych wypraw na Północ.

Wjechaliśmy w konwoju – 5 samochodów, 10 ludzi plus obsługa. Rozbimy zdjęcia, sceneria nocą w wersji zimowej jest niesamowita….

Więcej jeszcze napiszemy, bo dzisiaj kolejny dzień…

Nordkapp

145 km

Po raz drugi wjeżdżamy na Nordkapp w ciągu następnego dnia. Tym razem, dla odmiany jest to wjazd w konwoju dziennym. Pogoda, podobnie jak wcześniej bezwietrzna, słoneczna I mroźna. Niemal idealna do robienia zdjęć I kręcenia filmów. W konwoju wjeżdżają tylko 3 samochody. My jesteśmy pierwsi, tuż za pługiem. Po 17 minutach jazdy docieramy na “górę”. Zwały sniegu wokół Nordkapphallen w dzień wyglądają zupełnie inaczej. Bardziej przyjaźnie. Wszędzie biel, śnieg skrzypi pod nogami. Jest około – 10 stopni. Wieje lekki wiatr, ale spacerować się da – tam gdzie jest odśnieżone. Czas mija szybko, pojawia sie drugi konwój. Przyjechały autokary z turystami ze statku. Robi się tłoczno. Czas już wyjeżdżać z powrotem. Ustawiamy się w konwoju. Też jako pierwsi za pługiem. Ruszamy, ale po chwili pług zatrzymuje się. Okazuje się, że jeden z samochodów z chciał ruszyć w konwoju… przed pługiem. Manewry trwają chwilę, żeby uformować szyki I ruszamy w dół. W dół to pojęcie względne, ponieważ droga skręca co chwila, podchodzi do gory, żeby ponownie prowadzić w dół. Tak przez 13 kilometrów, po lodzie I śniegu. Biel jest oślepiająca. Po kilkunastu minutach dojeżdżamy do szlabanu. To kkoniec konwoju. My ruszamy jeszcze do wioski Skarsvag, tak na chwilę… na kawęJ Później powrót do Honningsvag. Ale po drodze postanawiamy wjechać do wioski Gjesvaer. Ponad 20 kilometrów drogi w bok. Jedziemy. Zaczyna zmierzchać. Dodatkowo przez drogę prześlizgują się białe chmury, niemal jak mgła okalając okolicę. Jedziemy powoli, odszukując nasz biały, lodowy szlak dzięki czerwonym tyczkom wzdłuż drogi. Zjazd do Gjesvaer z widokiem na wise, a potem mała pętla główną drogą prowadzącą przez wieś. Chwila na zdjęcia I powrót. Wspinamy się na płaskowyż I teraz, już bez chmury, która znikła tak nagle jak się pojawiła możemy spokojnie jechać na nocleg. Ale zachód słońca na chwilę nas zatrzymuje. Biel wokół przybiera ciemnoniebieski kolor, a niebo robi się rubinowe. Stoimy posród tej ogromnej przestrzeni pokrytej śniegiem. Tylko my I nasza droga. Gdziekolwiek byśmy się poruszali to jest to droga na Nordkapp…

Wracamy do głównej trasy. Teraz zjazd do Honningsvag. Dojeżdżamy do miasta już w ciemnościach. Parkujemy samochód I możemy się ogrzać w pokoju. Ale to nie koniec atrakcji na dzień dzisiejszy. Piszemy relację, porządkujemy zebrany materiał I czekamy na spotkanie. Zostaliśmy członkami The Royal North Cape Club. Otrzymujemy pamiątkowe dyplomy, znaczki I specjalne legitymacje. Jest nam bardzo miło, że mogliśmy zostać członkami klubu. Dla nas jest to pewne podsumowanie naszych podróży. Ale to jeszcze nie koniec. Ten dzień wydaje się nie mieć końca. Mamy przemiłe spotkanie, które z powodu mojego gadulstwa I chęci opowidania zdaje się nie mieć końca. No, ale po jakimś czasie jednak trzeba iść spać. Jutro następny etap. Z Nordkapp`u można tylko wracać. Nas też to czeka, ale mając na uwadze jazdę w konwojach rok temu chcę odpocząć przed dniem jutrzejszym.

7 Etap

Honningsvag – Kaamanen

460 km

Pakujemy się. Kolejny dzień pięknej pogody w Honningsvag. Po śniadaniu możemy ruszać w trasę. Jeszcze tylko pożegnanie I wpis do księgi pamiatkowej. Ale najpierw jedziemy do Nordvagen – teraz możemy powiedzieć, że odwiedziliśmy kazda osadę na Mageroya podczas naszego pobytu tutaj. Wracamy, w Honningsvag widać statek Hurtigruten, który przywiózł turystów. W centrum robi się tłoczno. Mają chwilę, żeby pojechać na Nordkapp (oczywiście w konwoju), lub pospacerować po centrum miasta. My już wyjeżdżamy w trasę. Najpierw jednak tankowanie, do pełna. Jedziemy. Piękna pogoda I -5 stopni. Przejeżdżamy tunele na wyspie, wreszcie ten podmorski. Teraz już tylko jazda do kolejnego noclegu. W fińskiej części Laponii. Ale to jazda pod ostre słońce. Zakręty, podjazdy, piękne widoki, tunele… kilometry znikają powoli przybliżając nas do celu. Robimy postój w Olderfjord, a potem już jazda prosto do Lakselv. Tu planujemy obiadJ Temperatura jeszcze przed Olderfjord nagle zaczeła spadac. Jest około -15 stopni. Tak utrzymuje się przez dłuższy czas. Dojeżdżamy do Lakselv, parkuję samochód przed restauracją. Jest -17,5, ale dodatkowo zaczyna bardzo mocno wiać! Zimno przeraźliwe. Dobrze, że do wejścia mamy kilka kroków. Przechodzimy szybko do ciepłego wnętrza. Obiad.

Ruszamy dalej. Teraz droga prowadzi do Karasjok. Stolicy Laponii, tej norweskiej. Zmierch. Słońce już nie razi, za to zaczyna zachodzić pod horyzont znowy “na czerwono”. Własciwie tych kolorów jest więcej: czerwień dominuje, ale jest niebieski, zielony I jeszcze kilka, których nie potrafię nazwać. Nawet brązowy… Smugi chmur dodają jeszcze blasku niebu, które wygląda jak sztucznie podświetlony sufit. -20 stopni, potem -24,5. To na razie rekord. Jesteśmy przed Lapońskim Parlamentem. Temperatura spade do -30 stopni. Czyli zanosi się na kolejne rekordy. Jedziemy dalej. Tym razem wybraliśmy drogę do Utsijoki. To przejście graniczne pomiędzy Norwegią I Finlandią, na samej północy. Chcemy przejechac całą Finlandię od północy na południe. Jedziemy trasą E6, która prowadzi wzdłuż granicy. To pustkowie, kilka znaków drogowych, dwie wsie po drodzie I od czasu do czasu mijamy samochody. Las pokryty szadzią, a temperature spade. Rekordowe -31,5 utrzymuje się dosyć długo. Towarzyszy nam zorza polarna, to już piąta na naszej trasie. Po ponad godzinnej podróy przez to pusktokiwe docieramy do granicy. Przejeżdżamy przez most nad Utsijoki I teraz droga prowadzi tylko na południe. Prawie 80 km do celu. Nadal jest zimno. W pewnym momencie temperature nagle wzrasta do optymistycznych – 18 stopni. Ale za chwilę znowu spade. Mamy kolejny rekord – 32,5 stopnia. Dzisiaj to najniższa zanotowana temperatura. Wreszcie dojeżdżamy do naszego hotelu. Jest -30 stopni. Wychodzimy z samochodu, patrzę w górę, a tu kolejna zorza polarna, olbrzymia, przykrowająca połowę nieba… Czas na nocleg I odpoczynek. Jeszcze tylko podłączam samochód pod prądJ I możemy iść spać…

8 Etap

Kaamanen – Rovaniemi

377 km

Poranek w Kaamanen przywitał nas pięknym słońcem I mrozem. Nie było tak zimno jak wieczorem, ale -19 stopni C to nadal bardzo zimno. Najpierw śniadanie. Za oknem niezwykły widok. Ptaki, które podjadają przygotowany przez własćicieli pokarm w karmnikach I wiewiórki, które nic sobie nie robią z mroźnej zimy. Widoku dopełnia tajga I zamarznięte jezioro.

Pakujemy samochód, odłączam go od przedowu pod napięciem I ciekawe czy zapali.

Najpierw spisujemy wszystkie dane “telemetryczne” potrzebne do wyruszenia w trasę. Stan licznika I temperatura “in” I out. Ja sprawdzam ile stopni było w nocy. Na zewnątrz -32,0 a w samochodzie -25,6… No to czas na start. Zadziałał! Ruszamy.

Piękna biała droga, białe drzewa, niebieskie niebo I żółte słońce, które o tej porze jest zawieszone gdzieś pomiędzy wschodem I zachodem. Trzeba korzystać z tego widoku. Drzewa pokryte grubą szadzią. Temperatura, dzieki działaniu naszej gwiazdy szybko ustala się na poziomie około -15 stopni. Czyli całkiem ciepło… Kilemoetry mijają, aż pojawia się Inari. Odwiedzamy Lapoński Parlament – Sajos. Czas na krótką przerwę I kawę. Bez ciastka… Po zwiedzaniu dalsza podróż. Po lewej jezioro Inari. Zamarznięte. Droga wije się serpentynami nad jeziorem aż do samego Ivalo. W Ivalo kolejny postój. Tym razem tankowanie I czas na obiad. Wyruszyliśmy tuż przed południem, więc czas szybko mija. Po Ivalo koeljnym postojem jest Kaunispaa. Wzgórze z restauracją. Wjeżdżamy o zachodzie słońca. Biel śniegu zamienia się w błękit, a niebo w szkarłat. Wieje, bardzo mocno. Przez moment nie widać drogi którą wjeżdżamy na szczyt. Na miejscu zaskoczenie. Witan as telewizja. Kręcą jakiś program… My mamy inny cel, robimy zdjęcia zachodu słońca nad fińską tajgą. To krótki postój, po kilkunastu minutach ruszamy w drogę. Całe szczęście, bo wiatr I temperature około -20 powoduje, że jest przeraźliwie zimno.

Mijamy Saariselkę, dalej droga prowadzi przez potężny las, czasem zanikający I ustepujący miejsca bagnom. Pokrywa to wszystko biały puch, więc ktoś jadący pierwszy raz przez te tereny może nawet nie zauważyć, że przejeżdża mostem przez jezioro, czy groblą przez bagna. Tak dojeżdżamy do Sodankyla. Jest już ciemno. Zatrzymujemy się na krótki, kawowy postój. Temperatura już od jakiegoś czasu utrzymuje się na poziomie -25 do -27 stopni. Ale nie ma wiatru.

Teraz, z Sodankyla już bez postoju jedziemy na nocleg. No, prawie bez postoju, bo przed samym Rovaniemi mijamy Wioskę Świętego Mikołaja. Będziemy tu jutro, ale jak nie zatrzymać się I nie zrobić zdjęć? Wioska jest przepięknie podświelona. I tak właśnie robimu. Kilkanaście minut na zdjęcia. Święty Mikołaj już poszedł spać, wszystko jest pozamykane, ale za to my mamy całą Wioskę dla siebie. No, poza jednym zabłąkanym turystąJ który też robi zdjęcia. Teraz już ostatnie kilometry do hotelu. Śpimy w samym Rovaniemi. Po drodze zanotowaliśmy -28,5 stopnia. Mróz nie odpuszcza…

Dzisiaj spotkanie ze Świętym Mikołajem!

Wioska Świętego Mikołaja

11 km

Wczoraj, po przyjeżdzie do Rovaniemi mróz nie odpuszczał. Na termometrze temperature pokazywała coraz niższe wartości. W nocy było – 30 stopni. Rano, po śniadaniu pakowanie bagażu do samochodu. To nie takie proste, gdy temperature jest w granicach -27 stopni. Wnętrze naszego pojazdu wychłodziło się do -25,8! Przeraźliwie zimno, a przeciez trzeba wsiąść do środka I uruchomić silnik. Ale wszystko zadziałało, silnik pracuje, a my czekamy aż się rozgrzeje. Komputer pokazuje temperature silnika po minucie od uruchomienia… - 5 stopni!, a ma być +90!... Po chwili, gdy slink nabrał troche temperatury ruszam. Powoli, bo wszystko skrzypi I stuka, amortyzatory na mrozie są bardzo twarde, a właściwie… nie działają… Termometr mierzący temperature wewnątrz samochodu zbuntował się I przestał działać, czeka aż zrobi się cieplej. Dobrze, że mamy podgrzewane siedzenia…

No I najważniejsze, gdzie my jedziemy?

Jedziemy do Wioski Świętego Mikołaja, na spotkanie I uroczyste przekazanie Waszych listów, które napisaliście, narysowaliście I przekazaliście nam. My chcemy je wręczyć Świętemu Mikołajowi osobiście. Wceśniej poinformowaliśmy go o naszej wizycieJ

Kilka kilometrów drogi nie pozwala się do końca rozgrzać naszemu samochodowi, zwłaszcza, że tuż przed Wioską tepmeratura spade do rekordowych (dzisiaj) -29,0 stopnia C! Dojeżdżamy na miejsce, ale ja robię jeszcze dwie rundy samochodem po wąskich uliczkach, tak, żeby silnik się jeszcze troche rozgrzał. Bo temperature na zewnątrz cały czas pokazuje wartości poniżej -20… Ale wychodzi słońce, zza drzew prześiwtują promienie, które rozgrzewają błyskawicznie powietrze. Stawiamy samochód na parkingu. Zabieramy nasz bagaż, czyli torbę z Waszymi listami, apparat fotograficzny…

Idziemy na spotkanie ze Świętym Mikołajem.

Powoli, wśród tłumu turystów z całego świata. Przyjechało kilka autokarów. Ale my się tym nie przejmujemy, najwyżej poczekamy chwilę, mamy czas.

Wchodzimy do Pałacu w którym przyjmuje gości Święty Mikołaj. Okazały budynek z drewna znajduje się w centrum Wioski. Wchodzimy przez specjalną recepcję do korytarza prowadzącego przez “tajemnicze” podziemie. Po schodach w górę I już widzimy wejście do komnaty w której znajduje się Święty Mikołaj. Musimy troche poczekać, ponieważ przed name jest grupka dzieci z Azji, które chca również zobaczyć Świętego Mikołaja.

Czas szybko mija I za kilka minut elf zaprasza nas do środka.

Wchodzimy tylko my, pozostali oczekujący na spotkanie są poproszeni o pozostanie przed wejściem. Wszyscy wiedza, że nasze spotka nie potrwa nieco dłużej…

Święty Mikołaj wita się z name w języku polskim! Poznał mnie I Basię. Rozmawiamy I mówię, że mamy duzo listów, ponad 600, od dzieci z Polski, z polskich szkół I przedszkoli. Widać, że jest tym bardzo poruszony… rozkładamy listy, każdy osobno, na podłodze, tak, żeby było je wszystkie widac! Elfy, które pomagaja w tych spotkaniach przychodzą wszystkie do Sali, przyglądają się, a nawet nam pomagają ułożyć listy. Wyjmuję mapę I pokazuję skąd te listy są, kto je napisał, ajkie wioski, maista I szkoły… opowiadam o ich wędrówce, przez Bałtyk, potem do Narviku, Nordkapp I wreszcie Rovaniemi. Rozmawiamy naprawdę długi, a Święty Mikołaj jest naprawdę zainteresowany.

Elf robin am zdjęcia, chyba więcej niż zwykle, bo tematów do tych zdjeć jest więcej… przede wszystkim listy… Prosimy również Świętego Mikołaja o pamiątkowe autografy, na naszej mapie I karcie do Księgi Pamiątkowej, specjalnie przygotowanej na tę okazję.

Pożagnaliśmy się ze Swiętym Mikołajem do następnego spotkania… Jeszcze rozmawiamy z elfem, który jest wyraźnie mile zaskoczony ilością listów od Was I naszą akcją.

Po spotkaniu mamy jeszcze chwilę na spacer po Wiosce, Czas już jechać na nocleg… a jedziemy do Kuopio, ponad 500 km do pokonania samochodem…

9 Etap

Wioska Świętego Mikołaja – Kuopio

520 km

Ruszamy, jest nadal mroźno, choć świeci słońce. Po chwili od ruszenia temperature spade do -24,8 stopnia, na szczęście na zewnątrz. W samochodzie coraz cieplej. Jedziemy przez lasy, oddalając się od Rovaniemi.

Pustkowie, gdzieniegdzie tylko pojedyńcze domy, od czasu do czasu jakieś drogowskazy do małych osad. Tak wygląda podróż samochodem przez centralną Finlandię. Uroku, bajkowego uroku dodaje sceneria – białe drzewa niczym wielkie ściany wyznaczają naszą drogę… Robimy postój na kawę, z ciastkiem. Potem jeszcze tankowanie samochodu I zaczyna się robić ciemno. Noc, padający śnieg I coraz wyższa temperatura. Mamy teraz około -10 stopni. Wyraźnie cieplej, ale również wietrznie. Tak powoli mija dystans do naszego kolejnego noclegu. Przyjeżdzamy na miejsce przed 22.00 czasu fińskiego… To był kolejny długi I ciekawy dzień naszej podróży… dzisiaj mamy Święto Narodowe Laponii.

10 Etap

Kuopio – Loviisa

529 km

Powoli zbliżamy się do końca naszej podróży. Ale zanim to nastąpi musimy jeszcze przejechać całkiem spory odcinek naszej trasy. Zima już nie jest taka mrożna jak w Laponii. Jesteśmy w sercu Krainy 1000 Jezior… Ruszamy w trasę. Najpierw autostrada, ale po jakimś czasie postanawiamy zupełnie zmienić trasę. Nie jedziemy najkrótszą drogą do celu. Karelia to kraina bardzo ciekawa I chcemy koniecznie skorzystać z okazji, żeby zwiedzić, odwiedzić miejsca, które dawno temu miałem okazję oglądać w czasie moich pierwszych podrózy do Finlandii. Jedziemy boczną drogą, która wije się nad brzegami jeziora, wąwozami, wśród lasów. Zupełnie jak w Norwegii. Ruch bardzo mały, a właściwie samochodów praktycznie ni ma… Zabudowań też. Są tylko tajemniczo wyglądające przystanki autobusowe, które ulokowane w środku lasu zdają się informować, że jesteśmy na zamieszkałej planecie…

Jedziemy kręta drogą aż do jej końca. Konicem jest… jezioro. Nie ma mostu, wszędzie naokoło biało od śniegu, a jezioro jest pokryte lodem. Jednak jest fragment od tego lodu wolny. To szlak wodny promu, który pływa między brzegami. Zatrzymujemy w przystani. Nie bardzo wiem co dalej, prom jest po drugiej stronie jeziora. Rozgladam się i zauważam przycisk “przywołania promu”! Zastanawiam się czy z niego nie skorzystać, ale zauważyłem, że prom ruszył w naszą stronę. Powoli zbliza się do przystani. To właściwie barka, z małą kabiną I platformą na którą możemy wjechać samochodem. Po chwili prom dobija do brzegu, podnisi się szlaban I możemy wjechać na pokład. Za name wjeżdża jeszcze jeden samochód. Ruszamy w rejs. Nikt nie pojawia zsię na pokładzie, o nic nie pyta I nic od nas nie chce… no to płyniemy. Kilka minut. Na drugim brzegu procedura powtarza się. Zjeżdżamy z promu I kontynujemy jazdę. Do Savonlinna. To miasteczko, które słynie z zamknu Olavinlinna. Tu zatrzymujemy, zwiedzamy zamek I okolice.

Kolejny etap prowadzi nas do Kerimaki. Mała miejscowość, właściwie wieś. A w niej kościół, największy drewniany kościół na świecie. Naprawdę olbrzymi.

Po wizycie w Kerimaki przyejeżdżamy w kierunku Punkaharju. Podróżujemy potęznym ozem, który ciągnie się na odcinku kilkudziesięciu kilometrów. To wąski przesmyk pomiędzy jeziorami na którym wybudowano drogę. Widok niezapomniany, choc lód przykrywający jeziora zatraca granice między lądem a wodą.

Dojeżdżamy do samej granicy z Rosją, a potem na południe, do wybrzeża Zatoki Fińskiej, czyli naszego Bałtyku. W ten sposób kontynujemy naszą podróż Dookoła Finlandii…

Autostrada prowadzi nas wzdłuż wybrzeża. Dziwna to droga, prowadzi od granicy z Rosją I jest głównym szlakiem komunikacyjnym na południu, ale w wielu miejscach jest nieoświetlona, pokryta śniegiem, choć oczywiście przejezdna… Wreszcie po długiej podróży pojawia się Loviisa, małe miasteczko na samym południu kraju. Dojeżdzamy do naszego hotelu w centrum. Czas na odpoczynek.

11 Etap

Loviisa – Porvoo

47 km

Z Loviisa wyjeżdżamy rano. Krótki odcinek jazdu do Porvoo. To przepiękne miasto, jedno z najładniejszych w Finlandii. Parkujemy na Starym Mieście I udajemy się na spacer. Najpierw po uliczkach, pomiędzy drewnianą zabudową, a potem odwiedzamy kilka miejsc. Największe wrażenie robin a nas sklep… z zabawkami. Taki bajkowy, staroświecki. Nie ma tu komputerów, żadnej elektroniki, ale za to staromodne lalki, samochody, kuferki, domki dla lalek, drewniane koniki I inne skarby… Potem czas na kawę. Też w niezykłym miejscu, az wychodzić sie nie chce…

12 Etap

Porvoo – Helsinki

68 km

Jednak trzeba jechać dalej. Do Helsinek prowadzi aytostrada, więc sam dojazd odbywa się bardzo sprawnie. W samych Helsinkach tym razem nie będziemy nic zwiedzać. Mamy spotkanie, bardzo sympatyczne…

13 Etap

Helsinki – Turku

185 km

Droga z Helsinek do Turku to autostrada. Po spotkaniu w Helsinkach musimy przejechac ten odcinek do naszego hotelu. Po drodze jedynie tankujemy samochód. Do Turku dojeżdzamy wieczorem. Jest już ciemno, a my szukamy miejsca parkingowego przy naszym noclegu. Spimy niemal przy samym terminal promowym w Turku. Mamy widok na Zamek…

14 Etap

Turku

16 km

To ostatni dzień naszej podróży. Po śniadaniu pakujemy bagaż I ruszamy w kierunku lotniska. Po drodze tankujemy samochód do pełna. Dojeżdżamy na lotnisko, parkujemy samochód na parking I możemy czekać na nasz lot…

Zakończenie

Turku – Gdańsk – Bytów

Odprawa biloetowo – bagażowa I przelot do Gdańska. To kolejny etap tego dnia. Następnie przejazd kolejką do Kartuz I potem już tylko dojazd do Bytowa… Tak kończy sie nasza Trails to Nordkapp 2018…

 

Relacja z trasy i galeria zdjęć znajduje się na stronie www.mageroya.pl

lub bezpośrednio pod linkiem:

http://mageroya.pl/trails%20to%20nordkapp%202018%20anniversary%20edition/strona%20glowna.htm