15.01 - 23.01.2017

9th Edition

Bytów - Gdańsk - Helsinki - Rovaniemi - Karasjok - Honningsvag

- Nordkapp -

Alta - Rovaniemi - Helsinki - Gdańsk - Bytów

 

15.01.2017
1 Etap - Bytów - Lipnica
25 km

Pierwszy etap można zacząć opisywać od samego pakowania. To wcale nie jest takie skomplikowane jak by się mogło wydawać... ale cały bagaż może być trochę nietypowy. Właściwie sam wyjazd, zimą na Nordkapp do zwyczajnych nie należy... Bagaż główny, to głównie nasze ubrania. Ciepłe swetry to podstawa. W bagażu zabiermay też... odmrażacz do zamków:) Jest jeszcze mniejsza walizka. W tej znajdują się same skarby! Aparat fotograficzny z obiektywami, kamera samochodowa... termometr do mierzenia temperatury na zewnątrz i wewnątrz... samochodu. Ale to nie wszystko. Połowę bagażu zajmują Wasze listy do Świętego Mikołaja!:
- Listy do Świętego Mikołaja od Przedszkolaków w Studzienicahc - dzieki działalności Koła Polarnego numer 3 - Wanożnik
- Listy do Świętego Mikołaja od Koła Polarnego Numer 5 - Miłośnicy Polarnicy z Brzeźna Szlacheckiego
- Listy do Świętego Mikołaja od Koła Polarnego Numer 7 z Rekowa...
Wiem, że to nie są wszystkie Koła Polarne... ale wszystko przed nami, pozostali też będą mogli napisać swoje listy. Doręczymy je następnym razem...:)
Zapakowane, zabezpieczone na czas podróży jadą z nami. Osobiście wręczymy je Świętemu Mikołajowi - 17.01.2017 w godzinach przedpołudniowych:)
Nasz bagaż to jeszcze komputer, kamera i kilka innych akcesoriów potrzebnych w podróży. No i oczywiście cała masa dokumentów...
Spakowani najpier jedziemy na chwilę do Lipnicy... na obiad:) Tu koniec pierwszego etapu!

 

15.01.2017
2 Etap - Lipnica - Gdańsk
116 km

Ruszamy dalej. Do Gdańska. Ale nie na prom, ajk by się mogło wydawać. Podczas naszej dziewiątej zimowej wyprawy na północ dolecimy samolotem. Teraz do przejechania tylko nieco ponad 100 km po polskich drogach - ośnieżonych jak w Laponii. Przejeżdżamy przez Bytów, potem Kościerzyna i kierunek lotnisko w Gdańsku. Tu dojeżdżamy na nasz... pierwszy nocleg. Tak, dobrze przeczytaliście, pierwszy nocleg w hotelu, który znajduje się tuż przy hali odlotów. Następnego dnia, po śniadaniu krótki spacer na lotnisko i odlatujemy do Helsinek...

 

16.01.2017
3 Etap - Gdańsk - Helsinki - Rovaniemi
11 km

Śniadanie w hotelu, a potem krótki spacer do terminalu lotniska w Gdańsku. Spacer, ponieważ nasz hotel znajduje się tuż przy lotnisku... Śnieg. Pada, pada i pada. Wyjeżdżamy z Polski otoczeni prawdziwą, białą zima, prawie taką jakiej oczekujemy po wizycie w Laponii. Prawie, bo śniegu jednak zdecydowanie mniej, i temperatura znacznie wyższa...
Odprawiamy się, nadajemy bagaż do samego Rovaniemi, a my mamy chwilę czasu przed odlotem. Po przejściu "na drugą stronę" czekamy na wylot z Gdańska. Jest trochę opóźniony, ale to niewiele zmienia. Po przylocie do Helsinek mamy na tyle dużo czasu, że postanowiliśmy pojechać do Centrum miasta. Wsiadamy do samolotu. Mały ATR, ale zapełniony w całości. niemal 2 godziny lotu i pojawia się wybrzeże Finlandii. Helsinki są położone nad brzegiem Zatoki Fińskiej, widać wyspy i skkały, a pomiędzy nimi często białe połacie zamarzniętej wody, wszystko przykryte śniegiem. Lądujemy. Tu, na lotnisku w Helsinkach postanawiamy od razu wsiąść do autobusu, którym pojedziemy do Centrum. W Centrum czas na spacer. Udajemy się do muzeum, które planowaliśmy odwiedzić. Helsinki City Museum, znajduje się w jednej z najstarszych kamienic w mieście. Zwiuedzamy espozycję poświęconą miastu, ale także tę część która jest przeznaczona dla najmłodszych. Sam nie wiem co ciekawsze...:) Zresztą to muzuem zaprasza własnie rodziny z dziećmi, nawet najmłodszymi. Przed samym muzeum znajduje się specjalny parking dla dziecięcych... wózków:) Naprawdę wzorowo zorganizowany:) Nie jest co prawda strzeżony, ale w zupełności wystarcza:). ZZwiedzanie kończymy w wehikule czasu:)
Po zwiedzaniu czas na obiad. Idziemy do jednej z restauracji w Centrum. Teraz jeszcze wizyta w księgarni - to jedno z moich ulubionych miejsc w mieście. No i wracamy. Autobus przyjeżdża punktualnie. Dojeżdżamy na lotnisko, przechodzimy przez bramki kontroli i... już. Czekamy na wylot do Rovaniemi. Czas na kawę. Jest chwila czasu... Wylot do Rovaniemi punktualnie o czasie. Tym razem dużo większy Airbus, również pełen pasażerów. Lecimy nieco ponad godzinę. Podczas naszego pobytu w Helsinkach temperatura dochodziła do - 3 stopnie. Ciekawe ile będzie w Rovaniemi. Lądujemy w zupełnych ciemnościach. Koło Polarne jest tuż tuż, więc zimą jest tu dłouuugo ciemno:) Temperatura - 10, podczas kołowania do terminalu rośnie do... -8. Wysiadamy, odbieramy bagaż i samochód. Samochód jest czerwony:), mały i stoi sobie an parkingu, przykryty śniegiem, widać, że wczęsniej tu bardzo padało. Na miejscu witają nas też latające renifery Świętego Mikołaja, symbol lotniska. Po załatwieniu wszystkich formalności pakujemy bagaż do samochodu. Dzisiaj będzie to krótki odcinek, do hotelu. Jest 22:32, ruszamy. Temperatura -8 na zewnątrz. W samochodzie cieplej, ale upału nie ma - stał na parkingu jakiś czas. Za chwilę jest -8,5, potem -9, -9,5.... i z każdym kilometrem coraz zimniej. Wjeżdżamy do Rovaniemi - jest -16, a przejechaliśmy niespełna 10 kilometrów od lotniska... Teraz jeszcze dojazd do hotelu. Ustawiamy samochód na parkingu. Koniec etapu:) i temperatura -16,5 na zewnątrz. W samochodzie plus 6,7... Krótka jazda, więc nie zdążył się rozgrzać. No, ale za chwilę będziemy w pokoju hotelowym i będzie ciepło. Zabieramy bagaż. Czas na odpoczynek i plany na jutro. Jutro będziemy w Wiosce Świętego Mikołaja, ale listy Święty Mikołaj dostanie później... :)

 

17.01.2017
4 Etap - Rovaniemi - Karasjok
512 km

Po śniadaniu w hotelu czas na pakowanie samochodu. Po wczorajszej mroźnej nocy w dzień jest wyraźnie cieplej. Pakujemy bagaż, wsiadam do samochodu i spisuję temperatury... -6,4 w samochodzie, a na zewnątrz -5,7, czyli cieplej:) Ruszamy. Pierwszy odcinek naszej podróży prowadzi nas do Wioski Świętego Mikołaja. Tu zatrzymujemy się tylko na chwilę. Spotykamy się ze Świętym Mikołajem, a podczas rozmowy informujemy, że mamy dla niego listy od Was, ale ich teraz... nie dostanie!:) Chcemy, żeby listy, zanim trafią do Świętego Mikołaja, objechały z nami całą Laponię i "zdobyły zimą" Nordkapp!:) Krótka rozmowa, zakończona zdjęciem i filmem, a także małą niespodzianką z mojej strony dla Świętego Mikołaja:) i wracamy do samochodu. Teraz przed nami Autostrada Arktyczna, która oprowadzi prosto na Północ. ponad 400 kilometrów podróży wśród lasów tajgi, zamarzniętych jezior, bagieni śniegu... Temperatura nie jest jakaś bardzo niska, zaledwie około -5 stopni. W samochodzie za to już jest przytulnie ciepło:) Mijamy kolejne małe wioski, później większą miejscowość Sodankyla. O godzinie 13:12 (czasu fińskiego) spotykamy na trasie pierwszego renifera! Dojeżdżamy do symbolicznej granicy Laponii. Tu zatrzymujemy się w celu zrobienia pamiątkowego zdjęcia, na którym możecie zobaczyć swoje listy! Potem kolejny postój w kopalni złota w Tankavaara. Dalej na naszej trasie przejeżdżamy przez Ivalo i następne lapońskie maisteczko Inari. Tu zatrzymujemy się przy Sajos, parlamencie lapońskim. Jest już ciemno. Długa noc zimą dodaje uroku i odpowiedniego nastroju tym miejsom. Podróżujemy dalej na północ. Pojawia się po raz pierwszy na znaku drogowym nazwa Nordkapp. Skręcamy w kierunku granicy z Norwegią. Tak jak przewidywałem na tej drodze przez pustkowia temperatura zaczyna spadać. Do minus 11 stopni. Pojawia się zorza polarna. Zatrzymujemy się na zdjecia. Widać gwiazdy, naszą galaktykę i zorzę polarną. Poza tym żadnych świateł, całkowicta ciemność. Po tej sesji zdjęciowej ruszamy do Karigasniemi, gdzie tankujemy samochód. Po postoju krótki przejazd do granicy z Norwegią, a następnie do Karasjok - stolicy norweskiej częsci Laponii. Tu nocujemy w hotelu, otoczeni przez zabudowania przypominające nam, że jesteśmy w Laponii. Z naszego okna widać lapoński skansen. Przykryty śniegiem czeka na naszą jutrzejszą wizytę...

 

18.01.2017
5 Etap - Karasjok - Honningsvag
244 km

Ciepło w pokoju, a za oknem mróz. W nocy temperatura spadła do -16,5 stopnia, wyrównując rekord z Rovaniemi. Po śniadaniu tym razem nie ruszamy od razu w podróż. Prawie cały dzień spędzamy w Karasjok, stolicy norweskiej części Laponii. Zwiedzanie, spotkania i wizyty:) Oglądamy prezentację multimedialną, oraz centrum związane z kulturą lapońską. Następnie odwiedzamy lapoński parlament. Wizytujemy salę posiedzeń:) Wrażeń dużo, a czas szybko płynie. Dochodzi godzina 14, a my dopiero wyruszamy w trasę. Wyjeżdżamy z Karasjok w kierunku Lakselv. Krajobraz niemal od razu zaczyna się zmieniać. Wyżyna Lapońska to pustkowie. Skarłowaciałe drzewa tworzą zalążek lasu, który jest poprzecinany ogromnymi połaciami lasotundry. Od czasu do czasu mijamy pojedyńcze zabudowania, a później także małe osady. Droga prowadzi prosto na północ, w kierunku fiordu Porsanger, który jest częścią Morza Barentsa, a to morze jest częścią Oceanu Arktycznego. Szybko robi się ciemno, a droga staje się jeszcze bardziej tajemnicza. Pojawiają się ogromne skały, tuż przy drodze. Ośnieżone i oblodzone. Zresztą sama droga też jest biała, pokryta ubitym śniegiem, ale odśnieżona! Na całym odcinku około 70 kilometrowej długości mijamy zaledwie kilkanaście samochodów. Dojeżdżamy do Lakselv, małego miasteczka położonego nad fiordem Porsanger. Czas na obiad:) w naszej ulubionej restauracji. Dobra pizza, jedna z najlepszych jaką miałem okazję próbować, do tego kawa i można ruszać dalej. Wyjeżdżamy z Lakselv. I zaczeło się... najpierw zaczyna padać śnieg. Padać dosyć obficie, widoczność spada do kilkudziesięciu metrów. Jedziemy po drodze zawiewanej przez śnieg, ale przed nami ukazuje się od razu pług. Z odśnieżaniem nie ma tu najmniejszych problemów. Pługi wyjeżdżają na dorgę od razu. Jedziemy w konwoju przez kilkanaście kilometrów. Sypie coraz bardziej, a jazda za pługiem dodatkowo potęguje efekt śnieżnej zamieci. Czasem musimy stanąc, żeby opadający śnieg pokazał gdzie jest droga... A droga jest kręta. Zakręt w lewo, dwa w prawo, potem dwa w lewo i tak dalej. To Norwegia, kraina 27536 zakrętów:) (z Oslo na Nordkapp). Jedziemy za pługiem, ale ten nagle hamuje i zjeżdża na pobocze, w śnieg. To miejsce gdzie kończy pracę, a potem zawraca do Lakselv. Kierowca tej oświetlonej niczym dyskoteka maszyny czeka aż go ominiemy. My i jeszcze jeden samochód. W taką pogodę nie każdemu chce się podróżować... Omijamy pług i nagle pokazuje się przed nami odśnieżona droga - przez inny pług, który pracuje gdzieś na tym odcinku. Jedziemy jednak cały czas w śnieżycy. Pogoda nie odpuszcza. Z każdym kilometrem, mimo odśnieżania, droga jest zasypana przez biały puch. Zapowiada się, że śniegu będzie duuuużo więcej. A temperatura rośnie. Jest zaledwie około - 2 stopnie. Dojeżdżamy do Olderfjord, małej wioski z hotelem, sklepami z pamiątkami, stacją benzynową i fatorią - sklepem ze wszystkim co potyrzebne mieszkańcom. Stoja tu pługi i inne machiny potrzebne do poruszania się zimą. Ale sklep jest zamknięty. To oznacza, że przez następne 100 km nie ma żadnego innego miejsca, gdzie coś moglibyśmy kupić, lub np. napić się kawy. Na szczęście zakupy zrobiliśmy wcześniej, a kawę piliśmy w Lakselv. No to w drogę, dalej na północ. Mijamy pojedyńcze domy, małe osady, a droga wije się nad brzegiem fiordu. Dojeżdżamy do Kafjord. To najcięższy odcinek, zaczyna wiać. Nie jest to silny wiatr, ale połączony z padającym śniegiem daje niemal zeorową widoczność. Mijamy miejsce, gdzie rośnie Ostatnie Drzewo w Europie:) "odkryte" przeze mnie osobiście. Drzewa nie widać, ale po sąsiedzku pojawia się zarys świecących świateł w domu, który jest ustawiony na zboczu góry. Zupełnie jak duch pojawiający się znikąd. Teraz już blisko do podmorskiego tunelu. Po drodze mieliśmy już taki, który miał 3 kilometry długości, ale ten przed nami jest niezwykły. To jeden z najdłuższych tuneli dorgowyych na świecie, który jest wybudowany pod dnem morza. 6875 metrów długości. Dojeżdżamy do tunelu. Otwierają się automatyczne wrota. Teraz można już podróżowac pod dnem morza, przez 7 kilometrów. W zamkniętym tunelu... Robi się całkiem ciepło. Plus 4,5 stopnia. To najwyższa temperatura podczas tej podróży po Skandynawii. 3 kilometry zjazdu, kilometr na głbokości 212 metrów pod lustrem wody i 3 kilometry podjazdu. 5 bieg, potem 4 i wreszcie 3... i pojawia się wyjazd z tunelu, który jest zamoknięty. Otwiera się powoli jak podjeżdżamy bliżej. Jesteśmy na wyspie Mageroya. Teraz jeszcze most, tunel i jeszcze jeden tunel o długości 4440 metrów i pojawia się Honningsvag. Najbardziej na północ położone miasto na świecie. Dojeżdżamy na nasz nocleg. Spędzimy tu dwie noce, próbując wjechac na Nordkapp. W tym przypadku słowo próbując jest bardzo ważne. Sypiący śnieg i wiatr, który ma się pojawić jutro może wjazd na sam Nordkapp uniemożliwić. Dzisiaj droga na Nordkapp była zamknięta. Dlaczego? Zawsze decydują o tym względy bezpieczeństwa. Ostatnie 13 kilometrów drogi na Nordkapp zimą otwierane jest tylko wtedy, gdy jest możliwy przejazd specjalnego konwoju. Właśnie w tym konwoju można zimą wjechac na Nordkapp. O ile się da. Wyspa Mageroya to Laponia, ale również Arktyka. W dodatku Arktyka zimą... zobaczymy jak będzie jutro. Patrzę na prognozę pogody. Wieje, 23 m/sek... sypie śnieg. Zima polarna w całej okazałości...

 

19.01.2017
6 Etap - Honningsvag - Honningsvag
58 km

Śnieg, wiatr. Coraz silniej wieje, zapowiedzi pogodowe się sprawdzają. Nordkapp broni się jak może. Po śniadaniu zdecydowani na podróż na "koniec świata" pakujemy się do samochodu. Aparat fortograficzny, dwie kamery, termometr, formularz:) do kolejnego etapu podróży i Listy do Świętego Mikołaja. Samochód gotowy do podróży. Ruszamy. Wyjeżdżamy bez problemu z parkingu, na którym wczoraj wieczorem odbywała się walka ciężarówki z oblodzonym podjazdem. Kierowca musiał przez ponad godzinę walczyć ze stumetrowym fragmentem drogi. Udało się w końcu. Odjechał. My wyjechaliśmy bez problemu. Ulice w Honningsvag, mimo padającego śniegu i zamieci, są odśnieżone. Jednak droga w kierunku Nordkapp jest zamknięta - tak mówią wszystkie komunikaty w internecie. Dijeżdżamy do centrum, do informacji turystycznej. Wiemy, że droga jest zamknięta, ale łudzimy się, że coś mogło się jednak zmienić już po naszym wyjeździe. Informacja jest jeszcze zamknięta. To co robić? Ruszamy w drogę. Ale co to? Już ulice w Honningsvag są tak zawiewane przez śnieg, że nic nie widac. Mijamy lotnisko i jest coraz gorzej z widocznością. Wieje i pada śnieg. Widoczność jest mniejsza niż szerokość drogi, którą jedziemy. Nie widać pobocza i ustawionych wzdłuż drogi tyczek wyznaczających drogę odśnieżania. Z lewej skały, a z prawej morze. Ale morza też nie widać. Tylko sinoszarą otchłań w którą pada śnieg... Na drodze robią iśe małe zaspy, pomimo tego, że przed chwilą jechał pług. Samochodzy wyjeżdżają tylko wtedy, kiedy jest potrzeba. Tu nikt tego dnia nie będzie jeździł bez celu... Lotniko nie wydaje się być czynne w takich warunkach... ale słyszeliśmy, że wcześnie rano wystartował jeden samolot. Droga wije się nad brzegiem morza, domy, które stoją wzdłuż drogi są niewidoczne. Nie widać nawet dróg dojazdowych do nich. Czasem tylko pojawia się zarys jakiegoś budynku... 30 km od Nordkapp, jedziemy dalej, 29, 28 km... do celu. Ale my już wiemy, że na Nordkapp nie da się dojechać. Przecież najtrudniejszy odcinek znajduje się od 13 kilometra od Nordkapp - "słynny" szlaban zamykający ostatni odcinek drogi. Nie ma najmniejszych szans, zeby do niego dojechać! Po prawej stronie pojawia się zatoka. Szarobura tafla wody. Latem to piękny widok na Skipsfjorden, zatokę i hotel położony nad nią. Hotelu nie widać... Jedziemy bardzo powoli, patrzę w prawo i z oddali wyłaniają się zarysy budynków, które są naprawdę blisko dorgi. Ale w tych warunkach ledwie jke widać. Przed nami podjazd 9% po śniegu i lodzie, wśród padającego śniegu i wiejącego wiatru. Gdzieś tam daleko błyska światło - to pług probuje utorować... sobie drogę. To miejsce znajduje się już na podjeździe tuż przy szlabanie, który jest zamknięty. Nawet nie próbujemy tam podjechać bo zwyczajnie droga jest nieprzejezdna. No, ale teraz trzeba zawrócić. Szukam miejsca, które na codzień jest wjazdem na teren wspomnianego wcześniej hotelu. Liczę na to, że nie zostało zasypane do końca i uda się tam zawrócić. O dziwo, tak jest. Zaspy są jakby nieco mniejsze. Zatrzymuję samochód i od razu zarracam. Widoczność zmniejsza się z każdą chwilą, a wiatr wieje coraz bardziej. Miejscami nie widac kopletnie nic. Udaje się zawrócić i ruszamy z powrotem. Powoli, 1,2,3 bieg to wszystko. 20, 30 km/h... W pewej chwili zaczeło tak wiać, ze musiałem stanąć w miejscu, żeby znalkeźć drogę przed samochodem. Tak powoli pokonujemy kolejne kilometry z powrotem do Honningsvag. A jest tych kilometrów do pokonania... 4. Tak, tak, cztery długie kilometry. bardzo długie. Ale udaje się dojechać z powrotem. Pojawja się wjazd na lotnisko, potem "przedmieścia" Honningsvag. Wracamy do Centrum. Informacja jest otwarta. Rozmawiamy na miejscu o warynkach pogodowych. Nic nowego. Będzie padało i wiało, przez najbliższe kilka dni. Nie tylko droga na Nordkapp jest zamknięta, ale również ta, którą wczoraj przyjechaliśmy.
Jesteśmy odcięci od świata. Nie ma wyjazdu z Mageroya. Musimy cierpliwie czekać, aż pługi dadzą sobie radę z nawałnicą i śniegiem. Po mieście można bez problemu jeździć, bo ulice dalej są przejezdne, czyli poprostu... odśnieżone. Możemy skorzystać z okazji do spaceru po Centrum:) chgoć pogoda napewno nie zachęca. Ale to też okazja, żeby Listy do świętego Mikołaja, które wiezioemy dookoła Laponii zostały sfotografowane w kilku miejscach.
Odwiedzamy Perleporten Kulturhus biorąc udział w otwarciu wystawy fortografii. Nastepnie czas na relaks przy kawie i dobrym ciastku:) Jedno z moich ulubionych w Honningsvag (poważnie:) ). No i jeszcze objazd miasta samochodem. Pięknie przysypane domy, zasypane chodniki (choć właścicieli domów napewno to nie cieszy). Jedziemy do Nordvagen, jakby mniej wiało... No, ale podczas powrotu z Nordvagen do Honningsvag wszystko wróciło do normy. Wieje... Ale postanawiamy sprawdzić czy tak samo mocno jak rano. Wyjeżdżamy ponownie z Honningsvag z zamiarem dotarcia jak najdalej na północ. Udaje się dojechać do dokładnie tego samego miejsca. W tym samym miejscu, tak samo zawracam samochodem. Podobnie do porannego wyjazdu widoczność spada niemal do zera. Kilka razy po drodze muszę szukać przed samochodem kierunku jazdy, zwalniając, lub zatrzymując się. Wracamy do miasta. Resztę dnia postanawiamy spędzić w naszym pokoju pijąc ciepłą kawę, pisząc relację z tego dnia i oglądac przez okno zrywające się tabuny śniegu. Uważnie śledzimy warunki pogodowe. Dostaję informację, że 23 drogi na północy są już zamknięte. Sprawdzam mapę i wszędzie drogi zaznaczone na czerwono - czyli brak przejazdu. Prognoza pogody mówi,m że jutro może wiać jeszcze mocniej. To czekamy cierpliwie na poprawę warunków drogowych i pogodowych...

 

20.01.2017
7 Etap - Honningsvag - Kaamanen
362 km

Wieje cały czas. Wyglądając przez okno podczas naszego śniadania widzimy tumany śniegu. Widać pracujące pługi w Honningsvag. Ale my dzisiaj mamy w planie wyjazd z miasta i wyspy. Na Nordkapp nie wjechaliśmy, ponieważ jest to fizycznie niemożliwe. Wieje ponad 20 m/sek i pada śnieg. Pogoda nie daje za wygraną. Wydaje się nawet, że dzisiaj wiatr wieje dużo mocniej. Temperatura to około -4 stopni. Wydaje się całkiem ciepło... ale tak może pomyśleć któs, kto siedzi weanątrz, a y czaasem będziemy musieli wyjść na zewnątrz, np. w celu spakowania samochodu. Już samo wyjśce pokazuje, że nie będzie łatwo. Snieg momentalnie zasypuje miejsca, które były przed chwilą odśnieżone. Niosę bagaż do samochodu brnąc po kolana w śniegu. Teraz czas na odśnieżenie, a właściwie odlodzenie samochodu. Drzwi, bagażnik, potem szyby. Lód odłamuje się niczym tłuczone szkło. Otwieram na chwilę bagażni, i od razu wspypije się od środka śnieg. Wygląda jak pokruszony styropian. Klei się do wszstkiego. Ładuję do bagażnika walizkę, potem jeszcze dwa kursy do pokoju, zabieramy resztę naszego bagażu i sprzętu. Chwila na pożegnanie się z przemiłą obsługą, wpis do pamiątkowej księgi i ruszamy. Od razu w kierunku tunelu... w czasie śniadania sprawdzaliśmy sytuację na drogach. Jest taka: wszystkie głóne drogi pozamykane. Na wyspie zamknięte definitywnie. Jedyna droga wyjazdowa z Mageroya, też jest zamlknięta, ale jest szansa na jeden konwój. Jeden w ciągu całego dnia. Jedziemy do tunelu. Wieje, widoczność średnia, ale jeszcze jakoś da się jechać. Widzę migające światło, okazuje się, że przed tunelem, około 500 metrów od wjazdu jest zamknięty szlaban. Stoją dwa samochody czekające na konwój. To te, które wyjechały ponad godzinę przed nami. Jest około 10:10, na tablicy informacyjnej o konwojach nastęny konwój wpisany jest na 11:40. Ale my wiemy, że trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność i gotowym do jazdy i natychmiastowych zmian planów. Nie ma też pewności, że nawet ten konwój pojedzie. Pozostaje cierpliwie czekać. Przestawiamy samochód na pobliski parking, gdzie będziemy osłonięci od wiatru przez stojący tam budynek. Wysiadam na chwilę z samochodu i oglądając się w kierunku szlanbanu widze, ku mojemu zdumieniu, że kierowcy tych dwóch samochodów postanawiają przejechać pod zamkniętym szlabanem! W pewnym momencie jeden z nich podnosi zamknięty szlaban i powoli przejeżdżają jeden po drugim. Za chwilę znikają w tunelu. Za ten brak cierpliwości i nie respoektowania przepisów przyjdzie im bardzo słono zapłacić. Widząc tę sytuację muszę jakoś zareagować. Nie zatrzymam samochodów, które już odjechały, ale trzeba poinformować służby drogowe. Ci ludzie nie wiedzą, że narażają swoje życie. Sytuacja jest naprawdę bardzo groźna. Ruszamy w kierunku miasta, do informacji turystycznej. Chciałem najpierw zadzwonić do służb dorgowych, lub informacji, ale w tych warunkach wszystkei telefony są albo zajęcte, albo brak połączenia. Musimy działać i najlepiej kogokolwiek poinformować o tej groźnej sytuacji. Wracamy. Ale to nie takie łatwe. Widoczność spada niemal do zera. Nie widzę nawet krawędzi drogi. Słupki i tyczki ustawione wzdłuż drogi są ledwo widoczne. Mimo tego dojeżdżamy do tunelu Honningsvag. W samym tunelu miajamy 3 samochody i jeden pług. Zawracamy za nimi, mając nadzieję, że te samochody jadą ustawić się w konwój. Jeżeli tak, to jest szansa na wyjazd z wyspy a także poinformowanie o tych dwóch samochodach. Próbujemy dojechac do szlabanu. Nie jest totakie łatwe. Widoczność dosłownie spada do zera. Orientuje się jadąc z otwartym oknem, patrząc na barierkę po lewej. Wiatr wwiewa śnieg do środka samochodu. Po drodze mamy następny, ktrótki tunel. Udaje się do niego dojechać. Nie wiem, czy dojedziemy do szlanbanu. W tunelu myslę o zawróceniu do miasta. Nagle w tunelu pojawia się pług. Kierowca widząc nasz samochód od razu się zatrzymuje. Chwila rozmowy z kierowcą i już wiem, że konwój będzie! Informuję go o tych dwóch samochodach. łapie się za głowę, i od razu dzwoni do odpowiednich służb. Będą ich szukać. Powoli jdziemy za pługiem. Już kilka metrów za tunelem widoczność spada ponownie do zera. Jadę bardzo powoli, 5 km/h to wszytsko co można osiągnąc w tych warunkach. Jadąc tak wolno szukam krawędzi drogi, żeby mieć pewność, ze jeszcz epo niej jedziemy. Po jakimś czasie pojawiają się barierki mostu. Już wiem, że jesteśmy blisko celu. Powolutku dojeżdzamy do szlabanu. Pług czeka na nas i inne samochody, które jak się okazuje jechały za nami - my ich nie widzieliśmy w padającym śniegu!. Czekamy na start konwoju. Samochodów przybywa i tworzy się kolumna około 15 pojazdów, razem z obsługą. Wyruszamy. Przed nami pług, 3 osobowe samochody i 2 ciężarówki. Wjeżdżamy do tunelu. 7 kilometrów spokojnej jazdy, ale za tunelem się zaczeło. Objeżdżamy Kafjord w tumanach śniegu i wyjącym wietrze. Czasem tracę z oczu światła ciężaróki przede mną. Wtedy szybko tracę orientację gdzie jechać. Samochody za mną również. Ale powoli przemierzamy kolejne kilometry. Czasem pług staje oi cały konwój. Powodem jest brak widoczności, nawet kierowca pługu musi poczekać. W czasie tych postoi wiatr wieje z taką prędkością, ze nie da się zwyczjanie jechać, a śnieg uniemozliwia odnalezienie dorgi przez pług. Kilka razy musimy stanąc z powodu zakopujacych się w śniegu samochodów w konwoju. My też tego doświadczamy. W takiej sytuacji każdy próbuje pomóc. Na tym polega jazda w konwoju. Nie ma pośpiechy, trzeba być bardzo skupionym na tym co się robi i co robią inni. Przewidywać i dbać o bezpieczeństwo wszystkich w konwoju. Nasz eprzypuszczenia z tymi dwoma samochodami się sprawdziły. Po przejechaniu około godziny w konwoju udaje się cudem znaleźć te dwa samochody. Zakopane całkowicie w śniegu. Przerażeni kierowcy tych samochodów chyba nawet nie zdawali sobie sprawy, że ryzykują życiem ignoruyjąc zamknięty szlaban! Alkcja wydobycia ich trwała około pół godziny. Wszyscy cierpliwie czekają. Ruszamy dalej. Czasami jest naprawdę bardzo groźnie. Sam nie wiem, czy jechać blisko, czy dalje od ciężarówki, zeby unikać tumanów śniegu, któe nawiewa wiatr i ciężarówka. Powoli docieramy do szlabanu w Repvag. Postój, dłuższy. Chwila wyrtchnienia dla wszystkich. Widać, że obsłyga cały czas kontroluje sytuację. Te dwa samochody, które nielegalnie przejechały szlaban zostają ustawione na kmoniec konwoju. Domyślamy się, że będa musieli za to odpowiedzieć. Obsługa postanawia kontynuować konwój. Po ponad godzinie docieramy do tunelu. Sam wjazd nie jest łatwy, zaspy śniegu i zamieć przed samym tunelem. Ledwo go widac. Dodatkowo zaczyna padać śnieg z deszczem przy -3,5 stopnia. Gołoledź i zamarzajace wycieraczki, powodują, że niektórzy stają i odrywają lód z szyb i świateł. Tunel jest ratunkiem, ale tylko na 3 km. Za tunelem kolejny postój. Koniec konwoju. Tu czeka policja - teraz już wiemy co się stanie z tymi kierowcami - ignorantami. Na koniec konwoju przerwa dla wszystkich na czyszczenie wycieraczek, szyb i świateł. Dalej jedziemy już bez obsługi konwoju, jednak sami go tworzymy. Wszyscy jadą ostrożnie i każdy respektuje wszystkie manewry wykonywane przez samochod poprzedzający. Tak dojeżdżamy do Olderfjord. W faktorii (czyli sklep ze wszysstki:) ) zatrzymujemy się. Zreszta tak jak większosć rozsądnych z konwoju:) Okazuje się, że połowa tych kierowców to znajomi:) Chwila na WC (jest nawet kolejka:) ), hot dogi i wafle - musza być. Ktos nam wykupił wszystkie, ale czekamy cierpoliwie aż doniosą nowe:) Widać, że wszyscy mają dosyć... Krótka rozmowa i upewniam się, że do naszego hotelu w Alta raczej nie dojedziemy. Droga ze Skaidi jest całkowicie zamknięta. Postanawiamy jechać do Lakselv i dalej zobaczymy. Ruszamy z Olderfjord. Obawiam się o warunki na drodze, ale na szczęście jest coraz lepiej. Ale nie luksusu nie ma:) Kilkanaście odcinków specjalnych z widocznością zero, podnosi nam ciśnienie... W Lakselv tankowanie i kawa. Odpoczynek i decyzja, że następny odcinek do Karasjok. Tu droga lepsza, ale też zawiewa. 60 km w półtorej godziny ta naprawdę dobry czas w tych warunkach. W Karasjok kolejny postój i podjęcie decyzji co dalej. Odwołujemy nocleg w Alta i decydujemy o przejeżdzie do Finlandii. Szukamy noclegu. Wybieramy nocleg w Kaamanen. Teraz już tylko kwestia dojazdu. 120 km, to naprawdę już niewiele. Warunki się polepszają z każdym kilometrem. To nie koniec "przygód". Na drodze widzimy stojący samochód na światłach awaryjnych. Czyżby kolejna sytuacja wymagająca pomocy? Zatrzymuje się i pytam kierowcy czy wszystko OK? Odpowiada, że tak i daje znak, że możemy jechać. Teraz już spokojnie możemy zając się dojazdem do hotelu...

 

21.01.2017
8 Etap - Kaamanen - Rovaniemi
380 km

Kolejny etap przed nami. Po wczorajszej jeździe w konwoju ten wydaje się łatwy. Mamy dojechać do Rovaniemi. Odpoczynek w hotelu po wczorajszym przedłuża się. Nigdzie nie musimy się spieszyć. Robimy zdjęcia, pijemy poranną kawę i ruszamy wczesnym... popołudniem. Po drodze krótki przystanek w Inari, potem Ivalo. Godzina na obiad, ale to własciwie już noc. Ruszamy dalej i z każdym kilometrem jazdy na południe temperatura zaczyna... spadać! W Saariselka jest minus 7, ale po zaledwie 10 minutach robi się -15,5! Patrzę na termometr, a temperatura dalej zaczyna spadać. Dochodzi do -17,6 stopnia. To jak na razie nasz rekord w tej wyprawie. Jadąc dalej obserwujemy dziwne zjawisko. Temperatura potrafi zmieniać się od -17 do -8. Dzieje się to na przestrzeni zaledwie kilku kilometrów i to wielokrotnie. Zatrzymuję samochód z dala od jakichkolwiek świateł. Tylko las dookoła, żadnych innych samochodów poza naszym. Wychodzę z samochodu i spoglądam w niebo... widać naszą Drogę Mleczną, pełno gwiazd. Tym razem zorzy polarnej nie ma. Ale nie ona jest najważniejsza w naszych wyjazdach. Dojeżdżąmy do Sodankyla, Tu ostatni, krótki postój przed dojazdem do hotelu. Dojeżdżając do Rovaniemi mijamy Wioskę Świętego Mikołaja. Oświetlona jak zwykle, zachęca do wizyty. Będziemy tu jutro:) Teraz tylko dojazd do naszego hotelu w Rovaniemi i nocleg. Na zewnątrz termometr wskazuje -10...

 

22.01.2017
9 Etap - Rovaniemi - Rovaniemi
53 km

Po ostatnich dwóch etapach trzeba odpocząć. W hotelu jesteśmy jeszcze jedną noc, więc nie trzeba się pakowac. Zostajemy cały dzień w Rovaniemi, ale mamy bardzo ważne sprawy do załatwienia. Przede wszystkim spotkanie ze Świętym Mikołajem. Kilka dni temu, podczas wizyty w Wiosce obiecaliśmy Świętemu Mikołajowi, że dostanie Wasze listy, ale dopiero po tym, jka objadą z nami całą trasę. Tak jak obiecaliśmy, tak zorbimy. Listy trochę "przeszły" na trasie. Zdjęcia robione w śniegu, na wietrze spowodowały, że widac po kopertach ślady podróży....:) ale cała zawartość jest nienaruszona!!! Zabieramy listy, wsiadamy do samochodu, zimnego i oblodzonego. Spoglądam na termometr, temperatura którą zanotował w samochodzie podczas ostatniej nocy to - 13,4. Teraz jest cieplej, siadam na fotelu, a obok na wyświetlaczu temperatura wskazuje -12... wewnątrz. Uruchamiam silnik i od razu włączam podgrzewanie foteli. Robi się całkieiem przyjemnie. Ruszamy i po kilkunastu minutach dojeżdżamy do Wisoki Świętego Mikołaja. Autokary z turystami z Azji zajmują niemal cały parking. Ruszamy szybko do Pałacu, żeby uniknąc kolejki. Udaje się. Tylko kilku turystów przed nami. Wchodzimy do sali tronowej:) i rozmawiamy ze Swiętym Mikołajem. Pokazuje na mapie skąd są listy, opisuję kto je napisał i jaką drogę pokonały. Wreszcie na koniec znajomy Elf robi nam pamiątkowe zdjęcia. To tylko chwila, ale bardzo miła, a dla Was będzie pamiątką. Zdjęcia i film z przekazania listów będziecie mogli zobaczyć:)
Jeszcze chwila w Wiosce i postanawiamy odwiedzić Arktikum, Pilke i Korundi. Trzy miejsca, muzea, które naprawdę warto w Rovaniemi zobaczyć. Regiony polarne to domena Arktikum, Pilke to miejsce poświęcone lasom i ich eksploatacji, a Korundi - sztuce. Trzy różne miejsca, ale każde bardzo ciekawe... Czas szybko mija, już dawno zrobiło ciemno. Jedziemy jeszcze raz do Wioski Świętego Mikołaja, żeby zrobić zdjęcia właśnie w nocy. Już nie ma turystów... No i koniec na dzisiaj. Czas wracać do hotelu. Jutro z samego rana musimy zameldować się na lotnisku...

 

23.01.2017
10 Etap - Rovaniemi - Rovaniemi
11 Etap - Gdańsk - Tczew
12 Etap - Tczew - Bytów
166 km

Jest bardzo wcześnie. 4:00 czasu fińskiego. Opuszczamy hotel, pakujemy bagaż do samochodu. Czas na przejazd na lotnisko. Pokonujemy ostatnie kilometry na tej wyprawie w Skandynawii samochodem. Jest zimno, a samochód nie chce się rozgrzać, przez zaledwie 20 minut jazdy. Ale jakoś sobie radzoimy. Dojeżdżam na parking, wypakowujemy bagaż, robię pamiątkowe zdjęcie na koniec i ruszamy do terminalu lotniska. Odprawa, i czekamy na wylot z Rovaniemi. Wszystko odbywa się punktualnie. Po nieco ponad godzinie lotu jesteśmy w Helsinkach. Tu mamy dużo mniej czasu niż poprzednio. Za chwilę siedzimy w kolejnym samolocie. Tym razem do Gdańska. 2 godziny lotu i jesteśmy juz w Polsce. Wsiadamy w nasz samochód i ruszamy na kolejny... etap naszej podróży. Chcemy spotkać się w Tczewie z kilkoma osobami , m.in. z Koła Polarnego Numer 4:) Bardzo sympatyczne spotkanie, potem jeszcze jedno... Teraz ostatni etap... 100 km dziurawej drogi prowadzi nas do domu. Dojeżdżamy wieczorem... to już koniec Trails to Nordkapp 2017. Dokładnie o 18:31, po przejechaniu w Skandynawii 1631 km, a z odcinkami w Polsce 1927. Cała trasa liczyła prawie 5000 km z przelotami samolotem... Najważniejszy odcinek na trasie to zaledwie kilkudziesięciokilometrowy konwój w wyspy Mageroya. Najważniejszy i najtrudniejszy do przejechania. Udało się. Teraz czas na plany kolejnej wyprawy, w przyszłym roku...:)